六
Kiedy wybudzałem się z mojego snu, niemalże natychmiast sprostałem się z niemiłosiernym bólem, który dawał o sobie znać mniej więcej od miejsca, w którym znajdował się mój brzuch, ciągnąc się lekko w dół. Wzdychając lekko, starając się przy tym zutylizować jakoś to nieprzyjemne uczucie, włożyłem wszystkie swoje siły jakie tylko w sobie miałem, by spróbować się podnieść oraz chociaż przez chwilę wyprostować swoje zdrętwiałe i obolałe plecy.
- Woah, wstrzymaj swoje konie kowboju! - Chwilka, ja przecież znam ten głos.
- Mei? - Wymamrotałem opadając na prześcieradło oraz już tym razem delikatniej kładąc głowę na miękkiej poduszce, która pod moim ciężarem od razu pozwoliła mi się wtopić w jej puchate oblicze. Starałem się przypomnieć sobie chociaż te najbliższe dziesięć, a nawet pięć minut, jednak kiedy tylko starałem się na nich skupić w głowie nie miałem nic innego aniżeli zwykłej, białej pustki. Odetchnąłem, spokojnie Hirō, uspokój się, a myśli same zdecydują się do ciebie wrócić.
- Zgadłaś Hânuś, a teraz przystopuj trochę. - Mówiąc to zbliżyła się do mojego ciała, by po tym jak to zrobić chwycić najdelikatniej jak tylko mogła moją dłoń, przy czym po chwili ścisnąć ją lekko. - Martwiłam się o ciebie Hâna-chan... - Zatrzymał się i spuściła swoją głowę, przy czym miałem dokładny widok na jej różowe dredy, opadające teraz dosyć chaotycznie na jej ramiona. - Nie rób tak więcej, proszę... - Jej słowa kompletnie wyprowadziły mnie z równowagi, ponieważ w jednym momencie można było zauważyć u mnie dość spore zdziwienie, że to akurat właśnie z jej ust pada takie zdanie, ale po chwili namysłu, zmieniłem swoje zdanie.
Nie dziwie się już jej, w końcu to ja wskoczyłem dość lekkomyślnie, by ochronić tego chłopaka, którego w dodatku nawet nie znałem. Skoro mówimy już o nim, będę musiał się o niego ją później dopytać, jednak na razie dam sobie z tym spokój, mam ważniejsze sprawy na głowie, takie jak dotrzymanie swojej obietnicy, którą złożę Mei.
- Obiecuję... - Powiedziałem, czując jak na moją twarz wkrada się delikatny uśmiech, do którego dołączyła później dosłownie w momencie niepokojąca fala zmęczenia. Nabierając do swoich ust znajdującego się w szpitalnym pomieszczeniu powietrza, przez chwilę je przetrzymałem, patrząc prosto w sufit, by po chwili je wypuścić.
Co za dzień... Śmieszniejsze jest jeszcze to, że jest on dopiero moim drugim, a nawet pierwszym, biorąc pod uwagę to, iż w sumie dość późno dotarłem do Japonii. Aż ciekawi mnie co zdarzy się w niedalekiej przyszłości, nie mówiąc już nawet o tej dalszej, zważając na fakt, iż jeśli mi się nawet uda do niej dożyć. Myśląc tak teraz na poważniej nad tym, starałem się zrozumieć, co mnie w ogóle popchnęło, do tak gwałtownej reakcji oraz podjęcia takich kroków. Impuls? Nie, szczerze w to wątpię, nie jestem osobą tego typu, która to by od razu pędziła na ratunek drugiej, nie zważając na otaczające ją otoczenie. Prędzej to ja byłbym tym gościem, do którego jacyś naoczni świadkowie się drą na całe gardło, bym to zadzwonił czym więcej sił w dłoniach po karetkę.
- Hej, a co z torbami? - Zapytałem nagle, odwracając tym samym swoją głowę w jej stronę. Właśnie, torby, szczerze kompletnie o nich przez chwilę zapomniałem, a wraz z momentem przypomnienia sobie o nich od razu wszystko inne poszło na bok. Hatsume natomiast, gdy tylko usłyszała to co powiedziałem, najpierw spojrzała na mnie zdziwiona, by później jej oczy znowu nabrały tej iskry kryjącej dziecięcą radość. Tak, jak wspominałem, łatwo odwrócić jej uwagę, nie ważne jak sytuacja poważna by była.
- Ha, ha! ♡ - Zaśmiała się dość głośno, zwracając tym samym uwagę pobliskiej pielęgniarki, która akurat przechodziła koło moich drzwi. Były one szklane, zatem zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, albo te zrobić, ta spiorunowała mnie swoim przeszywającym mnie na wylot wzrokiem. Zmrożony niemalże natychmiast, tylko zdołałem pomachać do niej oraz lekko się uśmiechnąć, mając chociaż te drobne nadzieję na to, że zaprzestanie mierzenia nas swoim spojrzeniem i wróci do tego, co wcześniej robiła. Na moje szczęście, którego szczerze powiedzmy sobie zazwyczaj nie miewałem mieć, ta zrobiła dokładnie tak jak to przemyślałem, na co gdy tylko zeszła z widoku, wzdychnąłem uradowany. Mei jednak, nie zdołała tego zauważyć, albo też po prostu nawet nie chciała tego zrobić, zatem nie pozostawało mi nic innego, jak tylko zwykłe zamknięcie oczu i cieszenie się tą chwilą. - Oh, właśnie! - Huh? - Ten chłopak, któremu pomogłeś, poprosił mnie żebym dała mu twój numer, oczywiście się zgodziłam, bo pomyślałam że to twój jakiś bliski znajomy, hai? - Słucham?
- Mei, czy ty naprawdę to zrobiłaś? - Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, podczas gdy ta najzwyczajniej w świecie niewinnie siedziała na pobliskim krześle nade mną, robiąc te swoje oczy niewiniątka, tak jakby to, co przed chwilą powiedziała nie było jakimś przestępstwem. No właśnie nim nie było, jednak nadal nie czułem się z tym dosyć komfortowo, że jakiś kompletnie losowy i obcy mi chłopak, ma mój numer kontaktowy, z którego może w każdej chwili zadzwonić. Czy ja w momencie uratowania go, podpisałem jakiś pakt z samym diabłem? Mam nadzieję, że nie, bo przysięgam na własne życie, że jeśli tak się stanie, to już nigdy więcej nie pomogę żadnemu człowiekowi w potrzebie, nie ma takiej choćby najmniejszej opcji.
- Oh, wydawało mi się, że go znasz, skoro poszedłeś mu na pomoc... - Kładąc jeden z swoich palców na policzku, przekręciła swoją głowę na bok, zatapiając się jakby w swoich własnych myślach. Ona sama jedyna wie, co jej może chodzić po tych kątach jej mózgu, jednak znając ją na tyle długo, jestem w stanie zacząć się domyślać, co też może jej siedzieć tam głęboko w ciemności. - Mniejsza o to! - Klasnęła w swoje dłonie, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, który przegonił później jeszcze większy, skierowany w moją stronę. - Nē, nē, mówiłaś coś o tych torbach! - Krzyknęła, łapiąc mnie za jedną z dłoni, która była akurat z jej strony łóżka, na którym leżałem. - Ochitsuite!* ♡ - Powiedziała unosząc jedną z swoich ramion do góry. - Żadna z nich nie została skradziona, zaraz po tym jak tylko zadzwoniłam po karetkę, wykonałam telefon do Oka-san. Przyjechała on szybciej niż kiedykolwiek, zatem spakowałam do jej samochodu wszystkie reklamówki jakie tylko miałam! - Zakończyła swoją wypowiedź uśmiechając się przy tym dość psotnie.
- Keito-san? - Zadawania pytań nie mogłem ujrzeć końca, ponieważ co chwilę nasuwało mi się to kolejne. Matko, jak ja nienawidzę być w niewiedzy oraz pozostawać w kropce, co za okropne uczucie. Właśnie, muszę też pamiętać, że w Japonii używa się tych całych skrótów grzecznościowych, o których kompletnie zapominam, albo po prostu jakoś dziwnie się czuję wymawiając je. Tak teraz o tym myśląc, jak to było w Japonii, pierwsze było nazwisko, a później imię jak się przedstawiałeś, czy też kompletnie na odwrót?
- Oh, rozmawia przed wejściem z jakimś lekarzem, zaraz powinna do nas dołączyć! ♡ - Mówiąc to, nim zdążyliśmy zdać sobie sprawę co się działo, do pokoju weszła wcześniej wspomniana przez nas osoba, mając na sobie najbardziej zaniepokojony oraz zatroskany uśmiech jaki tylko u niej widziałem. Aż dziwne, że martwiła się o mnie w takim stopniu. Nie zrozumcie mnie źle, miłym jest uczucie kiedy wiesz, że jest na tym świecie ktoś, na kim zawsze możesz polegać, jednak ta kobieta mnie nawet tak dobrze nie znała. Pierwszy raz się z nią spotkałem przy jednej z naszych cotygodniowych rozmów z Hatsume przez internet, kiedy to nie znaliśmy się jeszcze tak dobrze jak teraz.
- Hâna-chan, Daijōbu?** - Nie mając zbytnio sił by jej odpowiedzieć, zebrałem się tylko na mały, skromny uśmiech, który gdy tylko dostrzegła trochę się uspokoiła. - Całe szczęście, nieźle nas wystraszyłaś tym młoda damo, obiecaj mi, że nigdy więcej tak nie zrobisz. - Co wszyscy mają dzisiaj z tymi obietnicami, nie jestem jakimś nietykalnym jajkiem, na które trzeba niemalże cały czas uważać. Mam praktycznie te naście lat, umiem o siebie i swoją dupę zadbać, nie potrzebuję zadręczać ludzi wokół mnie swoimi problemami, to właśnie ja mam im zaradzać za pomocą swoich wynalazków. - Nie posyłaj mi tego spojrzenia skarbie... - Och, zostałem złapany na gorącym uczynku, albo raczej przemyśleniu.
Wymamrotałem kilka fińskich przekleństw pod nosem, nie zwracając zbytnio uwagi na to, iż w pokoju są ze mną inni ludzie, co było błędem z mojej strony. Niemalże natychmiast, gdy tylko obydwie kobiety, mieszczące się w tym samym pomieszczeniu co ja usłyszały moje słowa, jedna z nich tylko przysłoniła swoje usta dłonią, by zdusić w sobie swój chichot, a druga natomiast jeszcze bardziej dała mnie do zrozumienia, że nie mam w tej sprawie za wiele do gadania, więc mam siedzieć cicho i najlepiej nic nie mówić. Kichnąłem tylko lekko, wyprowadzając wszystkich z równowagi, zupełnie jakby byli w jakimś transie, powodując tym samym, że Keito-san zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej niż dotychczas, usiadła na drugim wolnym krześle i położyła swoją rękę na mojej głowie. Z początku byłem zdziwiony jej ruchem, to nie było przypadkiem tak, że Japończycy bardzo sobie cenią swoją przestrzeń publiczną? Z resztą, co ja też się znam, przeczytałem o Japonii zaledwie kilka wpisów na blogach oraz doliczając do tego jakieś przewodniki, które udało mi się znaleźć i później zakupić w internecie.
- Wiem, że nie za bardzo cieszy cię fakt, iż jesteś traktowana jak jakieś trzyletnie dziecko, jednak zrozum, że chcemy tylko twojego dobra. - Czy ja właśnie utknąłem w jednym z tych ckliwych momentów z Anime, w których to główna postać będzie później płakać po skończeniu przemowy tego drugiego bohatera? - Jesteś w kompletnie obcym ci kraju, a fakt, że mieszkasz jeszcze sama, zostawia mnie w jeszcze większym niepokoju. - Mówiąc te słowa, odetchnęła lekko i skrzyżowała swoje spojrzenie z moim.
Nie wiedziałem za bardzo co mam zrobić z tym faktem. Owszem, mieszkam sam w małym przytulnym gniazdku w bloku, jednak mnie jak najbardziej ten fakt zadowala. Keito-san wychodziła już kiedy tylko się dowiedziała o moim wyjeździe do tego kraju, z inicjatywą, bym to zamieszkał razem z nimi w domu, jednak grzecznie odmówiłem. Sama myśl o tym, iż będę poruszać się, a co gorsza nawet wchodzić w codzienny tryb życia praktycznie obcym mi osobom (No może oprócz Mei, co jednak nie zmienia faktu, że jej ojca znam tylko z widoku i krótkiej wymiany zdań!), przyprawiała mnie o gęsią skórkę oraz nieprzyjemne dreszcze, które nawet teraz nie chciały dać mi spokoju. Szczerze, nawet nie miałbym odwagi żeby pewnie wyjść rano z pokoju, kiedy to ja dopiero budzę się o około dziesiątej, a z tego co wiem, wszyscy członkowie rodziny Hatsume, budzą się przynajmniej o siódmej rano, by to zdążyć do pracy i do szkoły.
- Nic się nie stało, Keito-san... - Wypowiadając te słowa czułem na sobie wzrok wcześniej wspomnianej kobiety oraz na czubku mojej głowy mogłem poczuć jak zatacza pewnego rodzaju kółka, by tylko mnie uspokoić i dać do zrozumienia, że nie jestem w tym wszystkim sam.
- No, a teraz zdrzemnij się trochę, na pewno ci się to należy, a przede wszystkim widzę jaka to jesteś zmęczona. - Mówiąc to, podniosła swoją dłoń z wcześniejszego miejsca, na którym ją trzymała, by jednocześnie wstać oraz szturchnąć siedzącą obok niej na krześle Mei. Ona natomiast, tylko energicznie się podniosła i zanim mój mózg zdążył zarejestrować to, co się wokół mnie dzieję, ta już była wraz z swoją rodzicielką przy drzwiach wyjściowych.
- Bai, bai, Hâna-chan, później jeszcze do ciebie przyjdziemy! ♡ - Wykrzyknęła różowo włosa, tuż przed tym zanim jej noga przekroczyła próg drzwi wejściowych do zajmowanego przeze mnie małego i skromnego pomieszczenia, by zniknąć już na korytarzu oraz pobiegnąć najprawdopodobniej przed siebie do wyjścia z tego budynku. Jej matka natomiast, jeszcze przez chwilę spoglądała na mnie i przed pójściem w ślady swojej córki, by znaleźć się czym to prędzej w swoim domu, rzuciła mi osobne spojrzenie, obdarzone czułym i przelotnym uśmiechem. Nie miałem za bardzo jak jej odpowiedzieć, zatem nie zrobiłem niczego innego, aniżeli po prostu dość powolnego odmachania oraz odwzajemnienia jej uśmiechu swoim własnym, który był dość skromny i ledwo widoczny. Tyle jej jednak wystarczyło, by ta się zdecydowała się na opuszczenie mojego tymczasowego loku i nim zdołałem się zorientować, już zostałem w tych czterech ścianach całkiem sam.
***
- Häh? - Z mojego spokojnego snu, zbudziło mnie jakieś dziwne jakby buczenie, które okazało się po chwili wydobywać z mojego telefonu, który był zaraz obok mnie na znajdującej się dosłownie obok szafce nocnej.
Zbierając w sobie wszystkie swoje siły, udało mi się po dłuższym czasie wysiłku wyprostować, z czego lekko się zaśmiałem. Gdyby tylko Mei mnie zobaczyła, jak to próbuję wstać dosłownie kilka godzin po takim wypadku, jestem niemalże pewny na sto, a nawet dwieście procent, że by mnie zabiła. Oddychając tylko coraz to głębiej, kiedy to poczułem, że dana czynność zaczyna się stawać coraz trudniejszą do wykonania, zrobiłem ostatni decydujący wdech, by na chwilę przystopować. To nie był pierwszy i zapewne też nie ostatni raz kiedy znalazłem się w szpitalu, Vittu, jestem nawet tego pewny, że jeszcze w bliskiej, czy też dalekiej przyszłości będę okupował zapewne właśnie jeden z tych pomieszczeń. Wracając jednak do tego, co miałem zrobić, kiedy sięgnąłem po swoją komórkę i w końcu dostałem ją w swoje ręce, prostym ruchem dłoni odblokowałem ją i już na starcie byłem przywitany z praktycznie milionem wiadomości od mojej ciotki.
- Jumalauta...*** - Zabluzgałem kiedy sprostałem się z ponad dwudziestoma nieodebranymi od niej połączeniami oraz okołu trzydziestoma nieodczytanymi SMS-ami. Praktycznie wszystkie zawierały w sobie zdanie typu: ,,Czy wszystko w porządku?!'', ,,Jak się czujesz?!'', ,,Oddzwoń jak tylko będziesz mógł!" i innego tego typu słowami. Westchnąłem tylko cicho na swoją własną głupotę oraz podanie swojego kodu blokady w jeszcze czasach początków naszych rozmów z Mei. Jestem niemalże pewny, że to właśnie ona dostała się do mojego telefonu oraz odblokowała go na prośbę Keito-san, by ta mogła poinformować moją opiekunkę o moim aktualnym stanie w jakim się znajdowałem. Oczywiście, ciotka Aino, jak to ona, było po prostu pewnym, że od razu do mnie napiszę i będzie wydzwaniać wraz z chwilą gdy tylko dostała taką informację, że jej bratankowi coś się stało. Nie chcąc już jej więcej niepokoić, kliknąłem delikatnie w szybkę smartphone'a i momentalnie na wyświetlaczu ujrzałem znak tego, iż wykonuję właśnie telefon do niej.
- Halo, Hirō?! - Nawet nie zdążyłem przystawić telefonu do uszu, a tu już usłyszałem jej krzyk oraz ewidentne dzwonienie w moich uszach spowodowane jej nagłym wybuchem. Nic jeszcze nie mówiąc, uderzyłem się lekko w jedno z nich i czekałem aż tak znane i dokuczające mi teraz odgłosy opuściły wnętrze mojego narządu, a kiedy już to się stało, na spokojnie przystawiłem do niego telefon.
- Ciebie też miło widzieć ciociu Aino. - Powiedziałem, a w moim własnym głosie można było wyczuć nutkę pewnego rodzaju drwiny, która przegoniona została niemalże natychmiast spanikowanym głosem mojej rozmówczyni.
- Matko boska, aurinko****, nie strasz mnie tak więcej! - Mimo iż jej nie mogłem zobaczyć, a tak było ponieważ nie miałem na telefonie zainstalowanego żadnego innego środka komunikacji poza jakimś czatem, który umożliwiał pisanie i wysyłanie do siebie wiadomości przez internet, byłem zdany na słuchanie swojej opiekunki, która teraz będzie się mi wyżalać i pouczać, jak to powinienem uważać i więcej tego nie robić.
- Joo, joo, Aino-täti... - Nie mówiąc już nic więcej, usłyszałem jak ta tylko ciężko wzdycha, znajdując się po drugiej stronie telefonu. Byłem niemalże pewnym, że jeśli nie byłaby ona teraz w Finlandii i nie musiała pracować, już dawno byłaby w trakcie zamawiania biletu na samolot, który leciałby bezpośrednio do Japonii, by zaraz znaleźć się ku mojego boku i przeprowadzić jakże poważną rozmowę z pracującymi akurat w tym budynku pielęgniarkami oraz innym personelem.
- Hirō, proszę cię, to dopiero twój drugi dzień w innym kraju, nie załamuj mnie aurinko... - Ciociu, nie, nie ma mowy. Nie waż mi się nawet używać tego swojego tonu pełnego niewinności oraz zupełnie tak, jakby to wszystko było moja wina (Bo to w sumie jest tylko i wyłącznie moja wina, ale zostawmy ten fakt dla siebie) i jestem w tej sytuacji tylko i wyłącznie z własnej głupoty! (A tak właśnie nie jest?)
- J-Joo... - Zdobyłem się na wypowiedzenie tylko tego jednego krótkiego słowa, zanim przesunąłem swoją ręką po twarzy, zostawiając jednocześnie tylko jedno oko, przez które mogłem przejrzeć, by dostrzec biały sufit.
- Kiedy tylko napisał do mnie ten nieznany numer, na początku miałam zamiar go zignorować, ale kiedy go otworzyłam, a moim oczom ukazały się jakieś chińskie znaczki, od razu wiedziałam, że coś musi być nie tak... - Witamy w pierwszej części monologu mojej ciotki, żeby zakończyć rozmowę kliknij jeden, żeby pogrążyć się w rozpaczy i znudzeniu kliknij dwa, a żeby żałować tego co kilka godzin temu zrobiłeś kliknij trzy, dziękujemy za skorzystanie z naszych usług. - Wiesz, że nie jestem za dobra w języku japońskim, zatem gdy wrzuciłam wszystko do Google tłumacza, a tak ukazało mi się coś, czego miałam nadzieję, że nie odczytam tak szybko, od razu zaczęłam do ciebie wydzwaniać. - Możemy już skończyć, błagam?
- Anteeksi, ciociu Aino... - Wydukałem z siebie na jednym tchu, by dalej kontynuować tą jakże fascynującą rozmowę.
W dużym skrócie, jej pierwsza część nie była aż taka porywająca. Po tym jak dostałem w zamian za rzekome uratowanie kogoś, swoje pouczenie, które trwało chyba z kilka godzin, zeszliśmy na dużo ciekawszy temat, jakim było jak tam u niej się sprawy mają w Finlandii. Zaczęło się tak jak zwykle, powiedziała, że wszyscy za mną tęsknią, a zwłaszcza Erkki, który obiecał jej, że jak tylko będzie miał czas to do mnie zadzwoni, na co ja tylko przytaknąłem i teraz wiedziałem, że mogę oczekiwać od niego telefonu w najbliższym czasie. Później po pytaniu jak tam jej sprawy miłosne, ta odpowiedziała, że jak tylko wyjechałem, to zaczepił ją na lotnisku jej kolega z pracy, który zaproponował wypad na piwo, na który ta oczywiście się zgodziła. Zażartowałem w pewnym momencie, że to może jest właśnie ten jej jedyny i wybrany, za co w sumie zostałem skarcony, jednak niczego nie żałowałem. Przekomarzanie się z ciotką Aino zawsze należało do jednych z najzabawniejszych czynności, ponieważ jej reakcje czasami były po prostu znakomite. Rozmawialiśmy jeszcze dosłownie przez parę minut, zanim ta pognała mnie do łóżka, gdy tylko zdała sobie sprawę, że przecież u mnie musi być jakoś grubo po dwudziestej pierwszej, w międzyczasie kiedy to u niej słoneczko przyjemnie świeci. Naszych pożegnań nie było końca, praktycznie coś chwilę mieliśmy coś do dodania od siebie, lecz kiedy w końcu raz a dobrze zakończyliśmy nasz dialog, czułem się tak, jakbym opadał z sił.
Przeglądając jeszcze końcowo wszystkie jak dotychczas nieodczytane od niej wiadomości, kiedy już miałem odkładać swój telefon, bo wydało mi się, że już skończyłem wszystko zobaczyć, ku mojemu zdziwieniu ten mały denerwujący znaczek oznajmiający, że mam jeszcze jakieś nieodczytane SMS-y, nadal widniał zaraz nad ikonką koperty, zdenerwowany w niego kliknąłem. Ku mojemu zdziwieniu jednak, nie dostałem jeszcze żadnej dodatkowej wiadomości od Aino, która to miałaby mi się żalić, albo dodać coś od siebie, bo akurat podczas naszej rozmowy jej coś wypadło. Dostałem jakąś tajemniczą zawartość od nieznanego mi dotychczas numeru, który to szczerze mówiąc widziałem pierwszy raz na oczy. Zaciekawiony oraz już na pewno bardziej spokojny niż przed chwilą, zobaczyłem o co też mogło chodzić tej osobie, która zdecydowała napisać się do mnie coś, jak udało mi się odczytać o osiemnastej, a nawet kilka minut po niej.
+81 50 679 540 371
18:37
Nieznany: Hej, przepraszam, że piszę o tej porze, ale to ja, ten chłopak, któremu dzisiaj pomogłaś.
Nieznany: Jak będziesz miała czas to odpisz, chcę ci jakoś podziękować.
Huh, a więc tym nieznanym numerem był wcześniejszy chłopak, któremu jak sam powiedział udało mi się dzisiaj pomóc. Ciekawie, nie przyznam. Przez chwilę jeszcze zastanawiałem się skąd on niby miał mój numer, jednak po chwili namysłu, przypomniałem sobie o tym co mówiła mi jeszcze dzisiaj Mei, zaraz po moim wybudzeniu.
Przez chwilę jeszcze zastanawiałem się, co takiego mógłbym mu odpisać oraz czy w ogóle pisanie o tak nienormalnej porze jaką jest dziewiąta w nocy, a nawet już praktycznie dziesiąta, zalicza się w jakiś sposób pod normalne, jednak wiecie co? Chrzanię ten biznes w Finlandii już dawno byłbym w połowie odpisywania jednemu z moich kolegów, albo koleżanek, zatem po prostu zrobię tak samo i w tym przypadku, najwyżej odczyta to co mu wysłałem dopiero jutro.
+81 50 679 540 371
21:58
Hej, z tej strony ta ofiara losu, której towarzystwo musiałeś dzisiaj znosić :Minä
A co do poprzedniej sytuacji, po prostu zapomnijmy o niej, każdy by zrobił na moim miejscu zapewne to samo, zatem drobiazg! ;) :Minä
Jeśli chcesz o czymś jeszcze napisać to śmiało wal, przyjmę na klatę każdy z twoich ciosów! :Minä
Gdy zgasiłem ekran swojego telefonu i już miałem go odkładać na jego wcześniejsze miejsce, z którego go wziąłem, usłyszałem, a za razem poczułem jak ten lekko drży, by na wyświetlaczu ujrzeć odpowiedź, którą ten zdołał mi wysłać w tak krótkim czasie. Uśmiechając się lekko, byłem już w trakcie odblokowywania swojej komórki, by zobaczyć co też ten zdołał mi odpisać na moje nieudolne posługiwanie się językiem japońskim.
Wybacz ciociu Aino, ale chyba dzisiaj jednak nie pójdę tak wcześnie spać.
☆---☆---☆---☆---☆
Ochitsuite* - Spokojnie, z języka japońskiego.
Daijōbu** - Wszystko w porządku, z języka japońskiego.
Jumalauta*** - Do jasnej cholery, z języka fińskiego.
Aurinko**** - Słońce, z języka fińskiego.
A.N:
Minasankon'nichiwa! (o'ω'o)ノ Witajcie w szóstym rozdziale w opowiadaniu ,,W S P A R C I E'', gdzie to ten jak na razie, pozostaje tym najdłuższym! ╰(*'︶'*)╯♡ Ma on średnio ponad 3000 słów, co szczerze mówiąc na początku miało wyglądać nieco inaczej, ale pozmieniałam to i owo, ponieważ poczułam nagły przypływ weny (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
OD TEGO MOMENTU ZACZYNAJĄ SIĘ SPOILERY!
Czy będzie dzisiaj jeszcze jeden rozdział? Najprawdopodobniej! o(≧▽≦)o A w nim moi drodzy pierwsza zmiana perspektywy, które raczej nie będą tutaj częste zatem możecie się spodziewać dość wielkich rzeczy! (✧ω✧) Akcja będzie dość bardzo pikantna, jeśli to tak mogę ująć, (Chociaż też bez przesady, nie zdarzy się tam coś aż tak niezwykłego, po prostu pierwsza normalna rozmowa z naszym bakłażanem twarzą w twarz ('。• ᵕ •。')) zatem wyczekujcie kolejnego rozdziału! (๑˃ᴗ˂)ﻭ
Oh, też co do numeru telefonu Shinsou, (Albo też Shinso, ja naprawdę już nie wiem jak to się piszę (╥﹏╥)), jest on kompletnie losowy oraz losowy, zatem jak chcecie pod niego zadzwonić to na własną odpowiedzialność! ψ( ' ∇ ' )ψ
KONIEC SPOILERÓW
Życzę wam wszystkim miłego dzionka i wspaniałego humorku! Baibai! ヾ(・ω・*)
Opublikowane: 2020-06-10
Ilość słów: 3429
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top